Newsletter numer
3
maj 2015
CZAS WYLĘGANIA
***********************************************************************************************
Wyrabiałaś kiedyś ciasto drożdżowe? A jeśli nie, być może widziałaś,
jak ktoś to robi?
Po dokładnym, starannym wygnieceniu ciasta, odlepieniu masy oklejającej
palce i umyciu dłoni, przykrywa się ciasto ściereczką i odstawia w ciepłe
miejsce. Do wyrośnięcia. Wówczas można zaparzyć sobie herbatę i wypić ją
nieśpiesznie, albo zająć się innymi dowolnościami. Zaglądanie pod ścierkę nic
nie da, podobnie jak nerwowe patrzenie na zegarek. To niczego nie przyspiesza.
Ciasto potrzebuje czasu. Ile? Dokładnie tyle, ile potrzeba. Ani mniej, ani
więcej.
***********************************************************************************************
CZAS PRZYCHODZI, GDY CZAS.
Nie wcześniej. Tylko wtedy, gdy czas.
Pamiętam swoje ogromne
zdziwienie, gdy w liceum ucząc się o rozmnażaniu człowieka, dotarłam do miejsca
o inicjacji narodzin. Jakież było moje zdumienie i zachwyt, że dziecko
decyduje, że już pora, wysyłając sygnały chemiczne indukujące skurcze porodowe
w ciele kobiety. Tym samym daje ciału kobiety zielone światło. Wówczas, cóż –
kobieta, może już tylko rodzić. A wcześniej? Wcześniej czeka na sygnał „do”.
Nim to – czas inkubacji.
Misterium tworzenia, podczas
którego z dwóch komórek, powstają kolejne i kolejne i jeszcze; potem niebywałe
procesy przekształcania komórek w typy, różnicowania się, dojrzewania,
organizowania w formy wyższe, jak tkanki
i organy. Proces tworzenia nowego organizmu. Niebywała opowieść o tym, jak z małego powstaje wielkie, wspaniałe
i zupełnie nowe. Uśrednione dziewięciomiesięczne misterium. Czas wylęgania.
i organy. Proces tworzenia nowego organizmu. Niebywała opowieść o tym, jak z małego powstaje wielkie, wspaniałe
i zupełnie nowe. Uśrednione dziewięciomiesięczne misterium. Czas wylęgania.
Mówi się, że to czas niebywale
transformujący dla kobiety. Nawet największa trzpiotowatość potrafi przez ten
transformacyjny czasookres przekształcić się w dojrzalsze wejrzenie.
Przekształcające się w ciele kobiety komórki, tworzące nowe życie, niejako
tworzą nową kobietę. Czas, który rodzi
wielopoziomową zmianę.
Podobnie pod ściereczką otulającą
ciasto, dzieje się transformacyjna magia. Drożdże pęczniejąc, multiplikują się,
aktywizują swoje enzymy i podejmują pracę przekształcając jedne związki w
drugie i tym samym wpływając na zaczyn ciasta, przyczyniając się do jego
wyrośnięcia. Alchemia zdarzeń, której się nie da przyspieszyć. Wszystko ma swój
czas. Swoją kolejność. I swoje miejsce. Jedno
rodzi drugie.
Ludzie często boją się „nie wiem”.
Tymczasem, to moment niezwykle
płodny. Niebywale płodny. Niezbędny krok przed kolejnym „wiem”.
Widziałaś kiedyś schody? :-)
Retoryczne pytanie, wymierzone na uśmiech. Najpierw jest dłuuuuuuuga prosta…,
pozorne nic…, dopiero potem bum i wyższy stopień. I znów prosta. Prosta, jak
takie nijakie nic.
Ta prosta to czas wylęgania (oraz
gruntowania wiedzy, doświadczeń i mądrości zdobytych na poprzednich stopniach).
Po „bum” i eurece, po wdrapaniu się
na schodek wyżej, po momentach olśnienia i klarowności w nas, pojawia się znów
prosta, gdy często brak spektakularności, gdy efekt Wow blednie i gdy wzrasta
poczucie, że znów coraz mniej ogarniam i rozumiem.
„Ale ja nie wiem, co mam robić”, „Ale ja nie
wiem, czego chcę”, „Ja chyba nawet nie wiem, kim jestem” – często słyszę od
ludzi wówczas. Sama w tych momentach, wiem, że nie wiem. Wiem, że znów jestem w
„nie wiem”. Bełkoczę, plączę się w mowie, w myślach, w odczuciach. Nie jestem
pewna. Taki czas. Przyszedł czas na „nie wiem”.
Ta prosta to odcinek, gdy pozornie dzieje się nic. A tak
naprawdę dzieje się szalenie dużo.
To moment tworzenia nowego. Nowego wglądu, oglądu, refleksji, nawyku,
podejścia, postawy, etc.
To zazwyczaj moment chaosu.
Moment, którego boi się
większość.
Tymczasem chaos to piękna i ważna sprawa. Płodna.
Twórcza.
Choć za pierwszym razem – może
być przerażający.
Wyobraź sobie, że nagle to, co ładnie i w znany sposób uformowane –
rozpada się w jakiejś przestrzeni w niezliczoną ilość różnokształtów. Owe
różnokształty mieszają się ze sobą i poruszają
się każdy w jakiś swój własny sposób; każdy w jakimś niesprecyzowanym kierunku;
każdy z różną, inną i zmienną prędkością. Wszystko się miesza, plącze,
przeplata. Nic nie jest klarowne, znane, ogarnialne. Wszystko się ze sobą
zderza, wpada na siebie; na skutek tego zlepia, albo rozpada na części
mniejsze. Ba, każdy z tych procesów przebiegać może i równolegle i
sekwencyjnie. Istny galimatias. CHAOS.
Tymczasem, to wszystko jest po coś. Pierwotna forma ulega zburzeniu, a
rozpadłszy się, transformuje. Czemu chaos jest tak niebywale płodny? Bo
plączące się różnokształty, zderzają się ze sobą, zlepiają, popychają się,
wzbudzają, tworzą miliardy nowych kombinacji, które stwarzają nowe możliwości.
Do momentu aż uformuje się nowa, na dany moment najbardziej właściwa, forma. I
tak POWSTAJE NOWE. Inne.
Zjawisko to nazywa się „teorią
emergencji”. Emerge – z ang. znaczy wynurzać się. Z buzującego galimatiasu
wynurza się NOWE. Nowa jakość.
Wynurza się wtedy, gdy czas. Ani wcześniej, ani później.
Niczego nie przyspieszaj, gdy
poczujesz chaos w sobie.
Pozwól mu być.
Pozwól sobie z tym chaosem być.
Noś go w sobie. Daj mu czas.
Niech wylęga, niech rodzi to, co
chce się urodzić.
Ty obserwuj.
Galimatias swoich myśli, odczuć,
stanów.
Pozwól sobie się zmieniać.
Nie bój się.
Gdy przyjdzie czas – z chaosu
wynurzy się forma. Nowa jakość. Wylęgnie się.
Na pewno.
Zaufaj.
Pewne kwestie są pewne. Fundamentalne
procesy w naturze. Po jesieni przychodzi zima, a po niej wiosna. I
nawet, gdy nagie i smutne jesienną pluchą drzewa straszą samotnością, nikt ich
przecież nie ścina, bo dobrze wiemy, że niebawem rozkwitną zieloną, wiosenną
bujnością. Proces inkubacji. Naturalny proces wylęgania, zmian. Cykle
transformacyjne, które potrzebują dokładnie tyle czasu, ile trzeba. A potem wynagradzają nową jakością.
CHAOS PRZEKSZTAŁCA SIĘ W PORZĄDEK,
PORZĄDEK ROZPADA SIĘ W CHAOS,
A NASTĘPUJĄCE PO SOBIE CYKLE GENERUJĄ NOWĄ
JAKOŚĆ.
Daj procesom w sobie
czas.
***********************************************************************************************
Pytania
od czytelniczek:
Nie wiem. I zupełnie nie wiem, co
zrobić z tym nie wiem. Co zrobić z tym „nie wiem”???
Dziękuję za kontakt i za pytanie.
:-) Dobrze rozumiem Tę niepewność i zapewne niepokój. Moje pierwsze
wielkie „nie wiem” bardzo mnie przeraziło.
Skoro już jednak „nie wiem” do Ciebie przyszło – rozeznaj w sobie, jak
możesz je wykorzystać dla siebie?
Co to „nie wiem” Tobie przynosi?
Jakbyś sobie na nie pozwoliła, to jaka jest korzyść z „nie wiem”? Co
dzięki niemu zyskujesz? Jak możesz być? Jak się możesz zachowywać? Na co możesz
i chcesz sobie pozwolić? Kim w tym „nie wiem” jesteś i kim możesz być?
A gdy już sobie na „nie wiem” pozwolisz – obserwuj, jaki zysk przynosi.
Jestem przekonana, że za czas – dokładnie taki, jaki jest potrzebny –
doznasz „bum”, a z nim klarowności w sobie, jakiegoś wglądu, czy oświecenia i
wejdziesz na kolejny schodek rozwoju.
„Pałętam się, jak głupia.
Zupełnie nie wiem, co i jak. Mam wrażenie, że stoję w miejscu. Mam mętlik w
sobie, a poza tym chyba stoję. Co teraz?”
Dziękuję, że piszesz. Super
czas! Daj mu czas :-)
Tam,
gdzie pozornie nie dzieje się nic – dzieje się zazwyczaj bardzo dużo.
Suma
rzeczy małych – czyni rzecz wielką. Suma kroków – czyni podróż.
Na pewno nie raz spotkałaś się z wrażeniem, że ktoś tak nagle coś
zrobił. Nagle wydał książkę, nagle schudł, nagle zbudował dom. Nagle.
Nie ma nagle. To nagle – to ostatni krok, który manifestuje to, co
dojrzewało, wykluwało się w niezliczonej ilości maluchnych kroczków. W tym,
tych pozornie niepozornych, jak stanie w galimatiasie, w chaosie; jak
pogubienie. To czas, gdy w chaosie myśli zderzając się ze sobą tworzyły nowe
koncepty, nowe możliwości, gdy powstałe pomysły generowały w ciele uczucia, gdy
odważanie się na małe działania, a potem kolejne. Suma małych kroków, małych
zdarzeń, które potem tworzą Bum, jeden krok
widziany i określany mianem „nagle”. Bum i książka jest w księgarni,
przenosząc jej autora na kolejny schodek
z nowymi odczuciami, wyzwaniami i możliwościami. Tymczasem to żaden nagły
cud, to finalny z kroków na linii prostej schodów uczenia się i rozwoju, krok,
który przenosi nas na wyższy, nowy stopień. Krok, który byłby niemożliwy bez
wszystkich wcześniejszych. Zwłaszcza bez chaosu, który zrodził nowe spojrzenie
na rzeczywistość i siebie.
Dlatego uszanuj ten czas w sobie. Zaufaj sobie. Obserwuj siebie.
Życzliwie. I daj sobie czas. Dokładnie tyle czasu, ile potrzebujesz.
Gdy zacznie się poród nowego, podobnie, jak kobieta rodząca ,
dostaniesz jasny sygnał od siebie, że wylęganie dobiegło końca i czas na nowe.
Będziesz wieziała.
Powodzenia. Owocności obu Paniom życzę. Pozdrawiam serdecznie.
Dominika
***********************************************************************************************